piątek, 9 maja 2014

Polski system edukacyjny jednym z najlepszych...

W artykule, który dziś przeczytałem  stwierdzono, że mamy (według OECD) drugi najlepszy system edukacyjny na świecie.  Taki wniosek płynie z najnowszej edycji raportu tej organizacji Better Life Index. Choć w klasyfikacji ogólnej zajęliśmy 27 miejsce na 36 państw, to jednak doceniono polski system oświaty. W tym zestawieniu wyprzedziła nas tylko Finlandia, daleko za nami są Szwajcarzy, Amerykanie czy Brytyjczycy. Nie wiem, czy się z tego śmiać, czy też traktować te informacje poważnie...

W takim razie skoro mamy taki świetny system edukacji, skąd tylu bezrobotnych, zwłaszcza wśród młodych ludzi kończących studia, czy inne szkoły ponadpodstawowe ? To, że grupie wiekowej pomiędzy 25 a 34 rokiem życia, co najmniej średnie wykształcenie ma 94 proc. osób (wg średniej OECD to 82 proc.) jeszcze o niczym nie świadczy. Trzeba postawić pytanie, co  Ci ludzie potrafią robić i do czego mogą się przydać przedsiębiorcy ? Z tego co się orientuję, pracodawcy mają duży problem ze znalezieniem fachowców do pracy. Skoro jest tak świetnie, to dlaczego jest tak źle ? Odpowiedź chyba jest oczywista. Nasz rzekomo wspaniały system edukacji uczy teorii zamiast praktyki. Co więcej ta teoria jest mocno nieaktualna. Wykładowcy przyklejeni do książki sprzed 30 lat próbują studentów nauczyć czegoś, co już dawno nie istnieje. Rzeczywistość zwłaszcza w branży IT czy nowoczesnych technologii zmienia się w takim tempie, że trzeba być bardzo na bieżąco, żeby nadążyć za wszelkiego rodzaju nowinkami. W mojej ocenie ten nasz "wspaniały" system mocno kuleje. Wykładowcami powinni być ludzie, którzy robią praktyczne rzeczy i są fachowcami w swojej branży, a nie profesorowie, którzy tylko o tym przeczytali w takiej, czy innej pozycji książkowej. 

Sam kilka lat temu wybrałem się na studia podyplomowe (kierunek logistyka). Po pierwszym semestrze napisałem list do władz uczelni, że w związku z rażąco niskim poziomem nauczania rezygnuję z kontynuowania tychże studiów. Myślę, że 80 proc. wiedzy którą próbowali przekazać wykładowcy była mi już znana. Straciłem 1600 zł, ale nie straciłem następnych 1600 zł. Uczelnie stały się maszynką do robienia pieniędzy, dając niewiele w zamian. Sądzę, że bardziej wartościowe są kursy specjalistyczne, niestety często droższe niż cały rok na studiach podyplomowych. Przynajmniej tam można się czegoś praktycznego nauczyć, w zdecydowanie krótszym czasie i z lepszymi rezultatami. 

Postawmy się w roli przedsiębiorcy. Czy chcielibyście mieć pracownika po 3 fakultetach, który nie potrafi  nic zrobić i trzeba poświęcić mu mnóstwo czasu i energii, żeby go czegoś nauczyć ? Czy też takiego który nie świeci dyplomami różnych uczelni, ale za to wchodzi i pracuje, bo wie jak ? No właśnie.... już wiem co wybraliście...

2 komentarze:

  1. Dodajmy do tego brak pokory absolwentów i katastrofa gotowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co powiesz na to?

    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Celebryci-ucza-przedsiebiorczosci-3117836.html

    OdpowiedzUsuń