niedziela, 7 września 2014

Najzdolniejsi kształcą się poza szkołą

W ciągu roku podwoiła się liczba dzieci, które uczą się nie w szkole, lecz w domu. Domowe nauczanie zaczyna być coraz bardziej popularne. Szacuje się, że tak uczących się dzieci jest już ok. 3 tys. Rok temu było to ok. 1,5 tys. uczniów, którzy w domu przyswajają program szkolny. Na ogół są to dzieci wyróżniające się szczególnymi uzdolnieniami w różnych dziedzinach.

I bardzo dobrze, bo inaczej w szkole po prostu zmarnowano by ich talent i predyspozycje. Szkoła niestety nie ma oferty dla wybitnych uczniów. Raczej sprowadza wszystkich do jednego poziomu. Poza tym szkoła dąży do tego, aby wszyscy uczniowie mieli świetne oceny ze wszystkich przedmiotów, a to kompletny idiotyzm. Niektórzy mają przecież predyspozycje ścisłe, a inni z kolei humanistyczne, jedni mają umysł techniczny, inni artystyczny. Szkoła powinna kierunkować takich uczniów już pod kątem przyszłości w danej dziedzinie. Tak to działa w cywilizowanych krajach.


Pomijając fakt słabej efektywności programu nauczania, w szkole więcej jest dni wolnych, niż faktycznej nauki. A to lekcje wypadają, bo nauczyciel chory, a to są  ferie, a to przerwa świąteczna, a to akademia, a to znowu długi weekend, to znów egzaminy, itd. Jak więc można się w ten sposób czegokolwiek nauczyć? Co więcej, szkoła uczy niewielu praktycznych, przydatnych w życiu umiejętności. 

Zwłaszcza brakuje edukacji finansowej. Nikt nie uczy w jaki sposób zarabiać pieniądze, jak i dlaczego oszczędzać i inwestować. Szkoła po prostu uczy tylko i wyłącznie przetrwania. System edukacji kształci nas, pod kątem bycia mięsem armatnim w korporacji. Czy słyszałeś kiedyś, żeby szkoła uczyła jak założyć i prowadzić biznes? Jak zostać inwestorem? Co zrobić, żeby nie pracować ciężko, ale mądrze? Nic, cicho-sza. 

A jak myślisz dlaczego tak jest? Jak sądzisz, łatwiej rządzi się bogatymi, czy biednymi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz